Historia kajetnictwa #6: Kajet z kieszenią

Zapełnił się kajet w podkowę, więc przyszedł czas na świeży osobisty notatnik. Jest najnowszy i jednocześnie pierwszy tutaj prezentowany. 




Oprawiłem go w twardą tekturę obciągniętą mocną, czarną skórą. Skąd ją miałem?


Oprawa to fragment kurtki, którą kupiłem w lumpeksie już około roku temu. Posłużyła mi już do stworzenia kilku rzeczy (np. etui na dokumenty, pokrowca na dysk zewnętrzny, kilku zeszytów, torby na ramię). Pozostało z niej już niewiele, m.in. okolice kieszeni, które podsunęły mi właśnie ten pomysł.


Pozostawiłem zamek bez zmian, wyciąłem tylko część wewnętrzną kieszeni.






Rogi są nieoprawione, a wyklejka to gruby, brązowy papier. Wygląda dość surowo.


To jeden z moich własnych formatów - pomiędzy A5 a A6 (12 cm x 17 cm). Gabaryt to wygodny, bo nie przepełniając torby nadal mieści piszącą w nim dłoń.


Suwak to bynajmniej nie atrapa.


Cała powierzchnia na grzbiecie między skórą a tekturą to właściwie kieszeń. Zmieszczą się tam luźne kartki, telefon, drobne i grubsze pieniądze. 
Nie wiem jeszcze, czy spełni moje oczekiwania. Jeśli chociaż raz zamiast zabierania ze sobą portfela i kajetu wezmę sam kajet - będzie sukces.

Zastanawia mnie też jedna rzecz - jak na taki notatnik zareagowaliby obrońcy praw zwierząt i wegetarianie? Prawda, jest oprawiony w zwierzęcą skórę. Czy dostałbym taryfę ulgową z faktu, że kurtka, która nikomu już się nie przydawała, znalazła kolejne zastosowania, a conajmniej 6 przedmiotów dostało solidne wykończenia bez zdzierania skóry z kolejnego zwierzaka?